piątek, 5 stycznia 2018

Przydałyby się noworoczne postanowienia. Nadzieje są.

Jestem na siebie wściekła. Dokładniej byłam, tak koło południa. Rozregulowałam sobie zegar biologiczny. Siedzenie do świtu i spanie do południa. Jakieś niekontrolowane samobójstwo to jest.
*
Powinnam jednak ustalić jakieś noworoczne postanowienia i trzymać się ich. Sporo obszarów znalazłabym do umiejscowienia takich postanowień.
Książki
Zdrowie
Rozwój osobisty
Komputer i internet
Życie osobiste
Finanse
*
Nie przerywszy raz zauważam, że czas ucieka bezpowrotnie i życie przecieka mi między palcami.
*
Córcia wyjechała o świcie do pracy. Ciszę się, że ma pracę, że się usamodzielnia. A jednocześnie coś mnie w tej sytuacji życiowej mego jedynego Dziecka martwi. Czegoś brak do pełni szczęścia.

**
Jutro rozbieramy choinkę. Tak postanowiliśmy z G. Przed jego powrotem do pracy chcemy zrobić podłogę w pokoju. Właściwie położyć płyty na betonowe podłoże. Ściągnięcie tego co tam się dotychczas znajdowało nie należało do najprzyjemniejszych doznań. Śmierdzący pył i kurz, wszędobylski i agresywny.
Jest nadzieja, że w tym roku remont posunie się naprzód. Nie ukrywam, że miewałam już chwile załamki i szczerze nienawidziłam tego życia na placu budowy. I ... chyba też trochę się tego stanu wstydziłam.
  


czwartek, 4 stycznia 2018

Trzeba będzie poznać zasady i przyzwyczaić się do tego miejsca. Gryzelda.

Myślę, że dam radę. Jeśli załapię zasady, na pewno.
Nie wiem jak dodać linki blogów i stron, które chcę odwiedzać, dlatego zachowuję je na pulpicie startowym chrome.
Udaje mi się dodawać zdjęcia. Jakiś krok do przodu.

*
G. wrócił przed świętami i zostanie do końca stycznia. S. przyjechała w ostatnim dniu listopada i wyjeżdża jutro. Cieszę się obecnością Obojga moich Najbliższych i mam dodatkowy bonus w obecności Gryzi. Wielkie kombinacje w wymyślaniu imienia dla kotki zakończyły się dość prosto. Została Gryzeldą, bo lubi sobie podgryzać nasze palce. Robi to delikatnie i na razie jest to zabawne. Oczywiście mając świadomość, że przyszłościowo będzie to kocia dużych rozmiarów i silna, obczytałam strony hodowców i inne dotyczące zwyczajów i kocich zachowań, z których dowiedziałam się, żeby nie używać palców do zabawy, gdyż w pewnym momencie można zostać boleśnie pokąsanym i nie można winić kota.

*
Pozaglądałam na blogi o książkach, a propos mojego zapisu lektur rocznych. Oczywiście moje notatki suche, krótkie, bez wnikania w treść książek nie umywają się do notatek Pani Bernadetty Darskiej oraz blogów jakie poleca. Może więc warto "zambitnieć"? Ano zobaczymy. Na razie mam na tapecie pierwszą lekturę, taką bardziej z przełomu roku, bo czytam od połowy grudnia.

Uff... jak zwykle coś kliknęłam na klawiaturze i wypadłam z edytora notatki. Szczęśliwie większość treści została zachowana w wersji roboczej. Czyli też całkiem dobrze.

poniedziałek, 1 stycznia 2018

Zaczynam kolejny raz, z postanowieniem, że tym razem to już będę pisać

Rok 2018, nie ukrywam, intryguje mnie bardzo. W pewnym sensie niepokoi, ekscytuje. Niby nie robię postanowień, a mam wiele, wiele nadziei. Dla siebie i moich bliskich.
*
Rodzinka nam się powiększyła. Nowym jej członkiem jest koteczka.Przybyła do nas niczym Wiking z północy, oczywiście drogą morską. Ma swoje korzenie w rasie kotków norweskich leśnych. Drobinka puchata daje nam wszystkim wiele radości.
Pokazuje też swój wojowniczy charakterek i wtedy pokazuje mocno groźną mimikę
Co to będzie, gdy przybiorę dorosłą postać? Kociaki rosną do trzeciego roku życia, więc wszystko przed nami.

*
Takim postanowieniem raczej "schyłkorocznym" (jak już nie raz się zdarzało) była myśl, by jednak wrócić do blogowania z prawdziwego zdarzenia. I jak zawsze w takich razach bywa, zrobiłam obchód zawieszonych na gałązkach blogosfery moich blogów. Okazuje się, że blog zamyka swe podwoje. Proponowali wodpress, z którym nie umiem sobie poradzić bez konstruktywnej pomocy, o która nie mam kogo poprosić.
Toteż przypomniałam sobie ten zakątek internetu i nawet udało się logowanie.

*
Zatem... zaczynam.

niedziela, 31 lipca 2016

Ulubiona część tygodnia - weekend

Tak dzieje się już od kilku lat, że najbardziej ulubionych częścią tygodnia jest czas rozpoczynający się w piątkowe popołudnie i kończy późnym wieczorem w niedzielę.
Był czas w moim życiu, kiedy uciekałam w pracę. Tam czułam się bezpiecznej, spokojniej. Byłam gotowa na każde wyzwanie, a nawet sprawiały mi one satysfakcję. Na pewno to, że wówczas dom nie był moim zamkiem przyczyniło się wówczas do mego pracoholizmu. Teraz sprawy się mają inaczej. Wracam do domu z ochotą - nawet tęsknię do tych powrotów.

Wczoraj odwiedziłam S. Spędziłyśmy kilka bardzo fajnych godzin. Wspólne wyjście na lody, spacer, zakupy. Potem obiad, kawa, rozmowa. Moje dziecko funkcjonuje samodzielnie w innym mieście.

Wczoraj zaczęłam słuchać powieść:


Przez dłuższy czas nie słuchałam powieści, gdyż w soboty zwykle nie byłam sama w domu. Nie chcę nikomu narzucać tego by słuchał powieści, dlatego tego nie robiłam. Ale wczoraj, podczas sprzątania puściłam nagranie i wciągnęło mnie. Przegrałam kolejne pliki do pamięci telefonu i słuchałam w busie jadąc na spotkanie z Córcią. Kolejny rozdział wysłuchałam w drodze powrotnej. Kolejne dziś. 


czwartek, 28 lipca 2016

Szukam spokoju

Przebywanie z kimś, kto wiecznie narzeka i sieje poczucie strachu deprymuje. Zmuszona byłam szukać ratunku. Nie jestem z tych, którzy lubią dołować innych i sama nie lubię być dołowana. Wiadome, że zdarzają się chwile smutnego zamyślenia, ale mijają. Dlatego codzienne wysłuchiwanie, jak to dzisiaj będzie strasznie, jak to będzie trudno dzień przepracować, że wydarzy się coś co nas wykończy, to mnie po prostu przytłacza.

I nagle wśród tych jęków wybuchła prawdziwa bomba. Wieść o tym, że nowe miotły stawiają na głowie dotychczasowy system, że robią przesunięcia stanowiskowe i cięcia płac. I jeszcze to, że dotychczasowy lider i nie ma co ukrywać dominujący i często mobbingujący szef leci ze stołka. To dopiero afera i zdumiewający news.

Do urlopu jeszcze miesiąc, więc muszę odnaleźć spokój tu i teraz, w tej właśnie rzeczywistości.

Rysunek KMS

Każdego dnia staram się odnaleźć powód do radości.

Dziś idąc z pracy widziałam kwitnący krzak róży. 
Gdzieś miałam jego zdjęcie sprzed kilku lat. Przez te kata krzew urósł wysoki i kwitnie obficie. 


niedziela, 10 lipca 2016

Tydzień wielkich zmian

Wiele się wydarzyło od ostatniej soboty. Śmierć byłego teścia. Wyprowadzka córki.
Odcinanie pępowiny. Kolejne. Czy tym razem udane? Na pewno bolesne. Dla mnie pełne obaw.

Czytam "Panieński grób" Jeffrey'a Deavera. Z biblioteki. Ściągnęłam też film będący ekranizacją tej powieści.

Zamówiłam dwie książki ze sklepu Zamku Książ. "Lepiej przemilczeć" oraz "Siostry". Przed kilkoma laty stałam się posiadaczką "Tańca na wulkanie" - dzienników księżnej Daisy Hochberg von Pless. Pora uzupełnić je o kolejne wydane dzienniki oraz książkę o Daisy i jej siostrze.
Poza tym kolejny zakup książek od prywatnego właściciela. Trochę dla S., która postanowiła przeczytać i zgromadzić wszystkie książki Kinga. Sama stałam się jego wielbicielką, gdy byłam dokładnie w jej wieku.

sobota, 2 lipca 2016

I już lipiec - wyraźnie mam więcej energii

Czerwiec minął szybko. Filmy w DKF-ie ciekawe. Karnet okazał się świetnym prezentem imieninowym.
Ruszam się. Co tydzień ćwiczenia "zdrowy kręgosłup" w finessclubie. A wczoraj dodatkowo godzina jogi na świeżym powietrzu. Pierwszy raz ćwiczyłam jogę. Podoba mi się. Wygląda na to, że lubię tego typu formy ruchu. Czuję się fizycznie coraz lepiej, choć bolą mięśnie.